Pierwsza kocia zasada mówi, że dowolne pudełko generuje kota. Co prawda pudełko po nowym czajniku miało ciut za małe gabaryty, nie przeszkadzało to jednak obu bydlętom zająć się nim z rozkoszą, szurać nim po całym przedpokoju, a nawet zawalczyć o nie.
Co tyś nam dała?
Pudełko, tak? Puste?
Nikt nam pudełka nie zabierze!
Trzeba je obadać z każdej ze stron...
Ildefons poświęcił się jako pierwszy...
Kira natomiast namiętnie obwąchiwała pudełko z zewnątrz...
Aż nie dostała packi w nos - bo to ildefonsowe pudełko jest!
Nie poddała się jednak.
Choć kiedy Ildefons się poruszał, zamierała i udawała, że jej tam nie ma.
Ildefons nie potrafił się zdecydować - wleźć, czy nie wleźć.
Niestety, pudełko było wyraźnie za małe...
Choć się starał, jak mógł...
W końcu znalazł sobie inną zabawkę...
A wtedy Kira wykorzystała sytuację.
Z namaszczeniem obwąchała środek.
I wlazła - boi się jednak ciasnych przestrzeni, więc nie zdążyłam zrobić zdjęcia kota upakowanego jak czajnik, bo wyleciała z pudła jak z procy, kiedy tylko udało jej się zawrócić.
Oczywiście po godzinie oba koty pudłem znudziły się doszczętnie, a czajnik działa, więc mogłam je wyrzucić. W tak mikroskopijnym mieszkaniu, jak moje, nawet niewielkie pudełko po czajniku nie powinno się walać. Wystarczająco wiele w domu jest już rozsianych piłeczek i myszek do zabawy, poduszek i dywaników, drapaków, koszyków itd. Nie mówiąc już o leżącym w przedpokoju wierzbowym konarze, o który uwielbia ostrzyć pazurki Kira. Ildefons, tradycyjnie, korzysta z drapaków.
hehe... ale oba z uporem usilowaly sie w kartonik wepchac :))
OdpowiedzUsuń