niedziela, 19 grudnia 2010

Dobranoc?


Dałam bydlątkom jeść i kiedy jeszcze zajęte były konsumpcją, wskoczyłam pod kołdrę.
Pierwsza przyszła Kira. Nie przejmując się w ogóle pojęciem kociej gracji, zwinności czy delikatności, z rozmachem wskoczyła mi na plecy (albowiem próbowałam zasnąć na brzuchu), ułożyła się na mojej łopatce, jak zwykle w takich przypadkach, po czym zaczęła tuż koło mojego ucha oblizywać sobie mordę, głośno mlaskając na wspomnienie kolacji. Po czym przysunęła swój ryjek jeszcze bliżej i głęboko beknęła, posyłając w stronę mojego nosa smród puszkowego żarcia z makrelą. Od razu mi przypomniała, czemu staram się nie kupować kotom dań rybnych.
Nic to, jak tylko uzewnętrzniła się olfaktorycznie, z równą gracją i delikatnością zeskoczyła ze mnie. Nie cieszyłam się długo ciszą, spokojem i świeżym powietrzem. Przylazł Ildefons. Tylne łapy co prawda zostawił na podłodze, ale przednimi oparł się na łóżku tuż przy mojej twarzy. Nachylił się, wyciągnął w moją stronę, liznął mnie po nosie po czym, co było do przewidzenia, beknął makrelą.
Nim odzyskałam oddech, mościł się już w moich nogach i zabierał za wieczorną toaletę. Sądząc po ruchach kota, badał organoleptycznie, czy nic mu przypadkiem między tylnymi łapami nie odrosło. Na plecach zaś siedziała mi Kira, chudą dupką odwrócona do mnie, z natężeniem wpatrująca się w Ildefonsa. Musiał ją swoim nieobyczajnym zachowaniem obrazić, bowiem manifestowała swoją niechęć szybkimi ruchami ogona... co i rusz pacając mnie nim w ucho.
Ildefons w końcu potwierdził ciągły brak jąder i z ciężkim westchnieniem ułożył łeb na zgięciu mojego kolana, a Kira, ciągle zdegustowana, obróciła się i w końcu ułożyła w klasycznej pozycji na mojej łopatce, tuż na skraju kołdry i, jak na damę przystało, jęła metodycznie czyścić białe skarpetki przednich łap. Jako że Mały Dieselek jest kotem, który się nie ogranicza, po dokładnym wylizaniu prawej łapy, hojnie przejechała językiem po mojej gołej skórze. Jak reaguje przysypiający człowiek na szurnięcie papierem ściernym po plecach, możecie sobie wyobrazić. Rozbudziłam się natychmiastowo, co sprawiło, że poczułam, jak drętwieje mi ręka. Powolutku, milimetr po milimetrze przesuwałam ją po poduszce tak, żeby kociątko się nie spłoszyło i mogło dostosować balans chudego ciałka, aby nie zlecieć. Mimo wszystko obraziło się i zeskoczyło ze mnie. Zasnęłam, zanim wróciła.


A tu prezentuję różne pozycje i miejsca wybierane przez moje kociątka do spania w ciągu dnia:



Kira na łóżku w pozycji krewetki


Kira pod kaloryferem


Kira w pozycji "odwrócony Superman"


Ildefons wtulony w moje spodnie


Ildefons na poduszce, w pozycji bardzo dziwnej


Najlepszy środek nasenny - wąchanie własnej stopy?


2 komentarze:

  1. rzeczywiście bardzo subtelne to towarzystwo ;-)
    "słodkich snów" byłoby chyba nie na miejscu? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka, chyba najlepsza! Milutkie głasianie dla Kiry i Ildefonsa. :*

    OdpowiedzUsuń