czwartek, 2 grudnia 2010

Zabawka

Kupiłam bydłu nowy żwirek, o wiele tańszy. Zobaczymy, czy uda mi się na kocich siśkach zaoszczędzić, czy jaśnie państwo zbojkotuje firmę "Miau Miau" i zażąda powrotu "Benka"... Mówią, że opieka nad zwierzętami uspokaja. Chyba nie są to słowa nikogo, kto z zapartym tchem czekał, czy nowa zawartość kuwety zostanie przez koty zaakceptowana...

Wraz ze żwirkiem, kupiłam bydłu nowe myszki, z tych tańszych - nie ma sensu wydawać fury kasy na coś, co za pół godziny straci ogon, za kolejne 30 minut - uszy i oczy, a za następną godzinę zostanie wepchnięte pod któryś z mebli i zapomniane. Mysza jest ciut za mała, jak się naocznie i "nausznie" przekonałam, najpierw słysząc, a potem widząc charczącego Ildefonsa, któremu z gęby wystawał tylko ogon tejże myszy. Na szczęście bez mojej interwencji kot zabawkę wypluł i teraz już uważa, żeby nie wziąć jej w paszczę za głęboko. Jednakże, w związku z tym incydentem, pół łóżka mam już w kociej ślinie (wszech i wobec wiadomym jest, że najlepszym miejscem do zabawy kocią myszą jest moja wersalka - któregoś dnia obudziłam się, bo mi niewygodnie było - w pościeli znalazłam, uwaga, osiem sztuk kocich zabawek w różnym stadium rozsypki - bez ogonów, bez uszu, bez oczu, albo same smętne futerka, bez wypełnienia - te koty kochają najbardziej).
Figury akrobatyczne wyczyniane przez Kluska nadają się na para-olimpiadę. Leci toto z myszą w zębach, po czym ją gubi. Zauważył, że mu szczęka kłapnęła, więc usiadł (w biegu). Na myszy. Szukał pod brzuchem, nie znalazł, podniósł jedną nogę, potem drugą nogę, w końcu przewrócił się na biodro i pod samą dupką wymacał zabawkę. Złapał w zęby i od razu upuścił. Tym razem podkręcona mysza wylądowała jakieś pół metra od kota. Zanim jej nie znalazł, widziałam w jego oczach trwającą jakieś 5 sekund bezdenną rozpacz...
Kira łazi za Ildefonsem i patrzy zafascynowana. To kot, który uczy się przez obserwację, więc niemal słyszę, jak te dwa kółka zębate między małymi uszami obracają się z trudem - a za chwilę zabierze Kluskowi myszę i sama zacznie ćwiczyć. I tak jest nieźle, na początku w ogóle się nie potrafiła bawić.

2 komentarze:

  1. Super masz kociaki. Bardzo lubię Twój blog. Trafiłam tutaj przypadkiem i zostałam na stałe.Podobają mi się kocie historie i zdjęcia.
    Zmieniałam również żwirek z benka na inny tańszy.
    Dopiero żwirek Cat litter z Kauflanda im się spodobał. Jest bez zapachu, zbryla się i mało kosztuje. Przy 4 kotach to dla mnie oszczędność.
    Zabawki sama robię. Lubię patrzeć jak szaleją moje sierściuchy. Mam też psa - husky. Bierze udział w zabawach. Czasem myślę, że rozniosą chałupę.
    Pozdrawiam serdcznie Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja próbowałam kiedyś przestawić moje bestie z silikonu na naturalny brykiet drewniany. Ze starszą poszło gładko - bura po prostu wlazła do kuwety, przez chwilę przyglądała się konsystencji, po czym spokojnie zaczęła sobie grzebać. Niestety, mała terrorystka nie przyzwyczaiła się do zmiany, na wszelkie próby wsadzenia do kuwety reagując nagłym przyrostem dodatkowych czterech kończyn majtających w powietrzu. Także wciąż jest Benek - tyle dobrze, że lawendę Tifka zaakceptowała.

    Świetny blog, na pewno będę tu często zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń