wtorek, 26 października 2010

Artystka

Kirencja ma ten zwyczaj, że widząc człowieka, jest nim zainteresowana. Zwłaszcza, kiedy człowiek na nią patrzy. A kiedy robi to przez wizjer aparatu, ona natychmiast musi obwąchać to ustrojstwo, które człowiek ma przy twarzy. Dlatego zrobienie zdjęć Małemu Dieselkowi rzadko się udaje - w większości są albo poruszone, albo widać na nich tylko chudą czarną dupkę, po przednia część kota już gdzieś poszła.
Kira najczęściej jest oazą spokoju. Zwija się w kłębuszek i śpi na łóżku, uprzednio rozkopawszy sobie pościel pracowicie przeze mnie złożoną i przykrytą kocem - bo jak to kociątko ma spać na wersalce? Bez kołderki pod chudą dupką?
Wygląda przy Ildefonsie jak personifikacja spokoju - Klusek się budzi, kiedy tylko człowiek się poruszy, a jeśli człowiek się porusza w stronę kuchni, Klusek już tam jest, choć zaspany. Kira - nic. Każde dotknięcie Ildefonsa, zagadanie z nim, ba, nawet spojrzenie, ma odzew w postaci mruknięcia lub miauknięcia. Jeśli dzieją się tak straszne rzeczy, jak czesanie czy kąpanie, Ildefons histeryzuje - ta po prostu szuka drogi ucieczki. A i to nie zawsze, czesanie nawet toleruje.
Lubi mężczyzn. Choć jeśli ja jestem na mężczyznę zła, Kira mężczyznę ignoruje, trzy kilo małego kota zamieniają się w ogrom urażonej godności osobistej - jak ktoś śmiał nastąpić na odcisk Pańci... Ale jeśli mężczyzna jest OK, Kira będzie z dzikim mruczeniem ugniatała, a potem spała już nie na mnie, ale na mężczyźnie. Ale najlepiej by było, gdyby na tym mężczyźnie leżała moja ręka - wtedy brzuch/plecy/bok drugiego człowieka plus moja ręka stają się tym miejscem, w którym Kira się ułoży i będzie wściekle mruczeć.
Ten kot, kiedy mruczy, aż się trzęsie. Od czasu, kiedy się nauczyła przyjmować pieszczoty, potrafi się tak łasić, tak się zapamiętać, że zlatuje z krzesła czy z biurka, bo jest tak rozanielona - aczkolwiek nie potrafi się zaślinić tak jak Ildefons (kiedy się Ildefonsa rozmizia, ten się zmienia w kupę futra i luźnych kości - puszczają mu prawie wszystkie mięśnie, a zaczynają pracować ślinianki - obśliniona przez kota, któremu cieknie z pyska jak psu, tak to właśnie ja).
Późna już godzina, ale ja nie mogę zasnąć. Kira leży na łóżku, teraz akurat szoruje sobie brzuszek, choć większość czasu przespała - tak, jedno, co można o niej na pewno powiedzieć, to to, że ma obsesję czystości. O ile nie śpi albo się nie tłucze z Ildefonsem, będzie się myła. Może to efekt życia na śmietniku?
I ostatnia już z ciekawostek - jak się ją karmi, a ona nie zna smaku, człowiek może stać przez kilka minut w skłonie, trzymając w ręku kawałek mięska czy serka, a ona przez tyle samo czasu będzie stała słupka - najpierw musi żarełko obwąchać, potem bierze "w dwa zęby" i obraca jedzenie w pyszczku, dopóki nie stwierdzi, że jej smakuje. Nie ma problemu, jeśli jednak nie - Ildefons zeżre, nawet jak ona wypluje.

Teraz Klusek przylazł z łazienki, w której spał, obmiauczał mnie, że co ja sobie wyobrażam, siedzieć o tej porze przed komputerem, uwalił mi się na rękach i życzy sobie pieszczot. Dlatego kończę, idę do łóżka, utulić oba bydlęta. dobranoc ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz