poniedziałek, 18 października 2010

Kira

Kira, Kirencja, Dziunia, Wypłosz, Mały Dieselek, Brzydula, Paskuda i Śmierdziel.


Przygarnęłam toto na początku lipca. Wylazła mi spod samochodu zaparkowanego nieopodal domu. Widać po niej od razu było, że nie jest to zwierzę śmietnikowe. Była przerażona, poraniona i śmiertelnie wycieńczona. Wypełzła i położyła się mi pod nogami, piszcząc cichutko - chyba wiedziała, że ja jej tak nie zostawię. Wzięłam tą kupkę kości obciągniętą czarnym, zdrowym i błyszczącym, ale brudnym futerkiem, dałam jeść, pić, postawiłam prowizoryczną kuwetę, dałam podusię i zostawiłam w kuchni pod stołem (Ildefonsa na razie zamknęłam w łazience z jego kuwetą, żarciem, drugą podusią i koszyczkiem).
Mała była tak wygłodniała i spragniona, że przez całą noc zeżarła i wypiła wszystko, ale z kuwety nie skorzystała. Spała i jadła na zmianę, oswajając się z dwojgiem ludzi w domu.

Oswajanie się trochę trwało, zwłaszcza z Ildefonsem. Dziś dla obu futer bójka to rozrywka, wcześniej szło naprawdę na ostro. Na mordzie Ildefonsa można było grać w kółko i krzyżyk, bo kratki były gotowe. Od pewnego czasu jednak tłuką się już bez wyciągania pazurów. I dobrze, bo tłuścioch mocno schudł przy Kirze.

W każdym razie kocica była przyzwyczajona do korzystania z kuwety, do głaskania (czasem), do karmienia regularnego - poza tym była czysta, nie zapchlona, z błyszczącym futrem - bała się krzyku i podniesionej ręki. Bydlę, które ją wyrzuciło z domu (bo na pewno była domowa), musiało ją wziąć, bo ładna, a potem bić za każde przewinienie. Dopiero u mnie uczyła się bawić myszką czy piłeczką. Teraz bawi się jak kilkumiesięczny kociak, a może mieć nawet rok - patrząc na stan uzębienia.

Jest drobniutka, ale już dojrzała, zęby też ma dorosłe. Bałam się, czy nie przygarnęłam kocicy z bonusem i nawet planowałam wstępnie sterylizację z aborcją (co za dużo kotów, to nie zdrowo), ale na szczęście okazało się, że w ciąży nie była.

Nie jest kotem tak upierdliwym, jak Ildefons. Nie włazi na człowieka, kiedy człowiek pracuje, nie czyni wyrzutów, ale za dnia. W nocy nie da się położyć spać bez kota na człowieku. Lubi być głaskana i tulona, choć za noszeniem na rękach nie przepada. Jest niezwykle wdzięczna, chyba rozumie, że beze mnie długo by nie pożyła, przychodzi na każde zawołanie, swoje imię zaakceptowała od razu i reaguje na nie bez ociągania. Nie broi za bardzo, podobnie jak Ildefons nie drapie mebli ani nie atakuje butów (wyjątkiem są sznurówki, służące, jak wiadomo, do obgryzania). Jest stanowczo bardziej od Ildefonsa posłuszna, ale za to mniej inteligentna.

Z Kirą, jak z małym dzieckiem, jest problem, jeśli chodzi o robienie zdjęć - od razu biegnie do człowieka z aparatem - więc trudno ją złapać na zdjęciu - ale będę się starać ;) Miło się w każdym razie człowiekowi robi, kiedy widzi, jak z biednego wypłosza zrobił się słodki kotek, który potrafi się miziać, bawić, ma chęć do życia. A może zostanę kocim psychologiem? ;)

1 komentarz:

  1. Kira jest w swoim charakterze bardzo podobna do mojej Biedy :) Nie narzuca się, jest głupiutka, przywiązana do człowieka, który ją uratował. Dobrze jest mieć takiego kota - wdzięcznego do końca życia :) to też miła odmiana po wychuchanym (a niewdzięcznym) jedynaku ;)

    OdpowiedzUsuń